Do spisu treści nr 3'96


Kurier Polityczny
Recenzujemy na gorąco! - 19 październik 1996


Halina i Witold Marciszewscy


Czy spotkanie z przeciwnikiem
hańbi Młodego Demokratę?


Dziennik Rzeczpospolita z dnia 19-20 października 1996, s.2, w tekście pt. "Zapatrzeni w starszych przywódców" relacjonuje rozmowy zasłyszane na zjeździe stowarzyszenia Młodych Demokratów otwartym w przeddzień w Krakowie. Pod adresem stowarzyszenia pada zarzut jednego z obserwatorów - Krzysztofa Kwiatkowskiego, sekretarza MKAW "S":

"Skandaliczne było to, że Młodzi Demokraci spotkali się na wspólnym obozie z młodymi postkomunistami."

Na to przedstawiciel Demokratów:
"Na obozie byli także młodzi ludzie z Ruchu STU, Unii Pracy, Konfederacji Młodych."
Autorem odpowiedzi jest - wedle dziennika - Andrzej Saja, sekretarz generalny Młodych Demokratów, który będzie kandydował na przewodniczącego stowarzyszenia.

Panu Andrzejowi Saji, który jest również Sekretarzem Prasowym Unii Wolności, a więc zapewne dysponuje piórem szybkim i giętkim, będziemy wdzięczni za wiadomość, iż nie poprzestał on na doniesieniu, że napsocili także inni. Że, przeciwnie, cytat w dzienniku deformuje jego wypowiedź, a w rzeczywistości była to inna riposta, godna młodego demokraty. Oto jak ją nam podpowiada nasza wyobraźnia.

Wyjaśnij mi - powiada kol. Andrzej do kol. Krzysztofa - czy spotkanie z młodym postkomunistą na imieninach u wspólnego kuzyna byłoby też skandaliczne? Czy należałoby odmówić przyjścia na wiadomość, że te imieniny będą tak zbrukane?

A gdyby - kontynuuje A. - młody postkomunista stał obok mnie w kościele i nastałby we mszy moment uściśnięcia dłoni na znak pokoju, to czy powinien bym cofnąć dłoń?

Nie wiemy, co odpowiedziałby na to K. z "S". Gdyby obstawał przy unikaniu wszelkich kontaktów jako zanieczyszczeń, dałby tym dowód, że należy do jakiejś innej cywilizacji niż europejska. Byłoby wtedy daremne szukać wspólnego języka. Należałoby więc zacząć od innej strony.

Jak zapewne kolega słyszał, istnieje rodzaj ludzi zwanych misjonarzami. Idą oni do ludzi innej wiary, a nawet do łotrów i złoczyńców, żeby z nimi rozmawiając i dzieląc ich życie, uczynić ich lepszymi. Myśmy z takim właśnie zamiarem spotkali się na obozie z młodymi postkomunistami.

Może i to nie przemówić do kolegi K., jeśli istotnie należy on do innej cywilizacji. Wtedy zapewne Andrzej S. spróbowałby jeszcze tak.

Czy kolega zna słowo "negocjacje", "pertraktacje", "rokowania"?

Z reguły toczą się one między przeciwnikami. Niestety, okolicznością nie do uniknięcia jest to, że trzeba siedzieć z nimi przy jednym stole. A przedtem, trzeba rozpoznać chody myślowe przeciwnika, czego też nie da się zrobić na odległość.

Nasz pobyt na obozie z tymi "młodymi postkomunistami" był poznawaniem adwersarzy. Tych, z którym jako politycy będziemy się spotykać przy stole rokowań, jeśli tylko naród powierzy im władzę.

Nie będziemy dalej zgadywać zachowań Krzysztofa K., bo nie one są dla nas najważniejsze. Ważniejsze jest, co myśli Andrzej Saja jako postać eksponowana w młodym nurcie Unii Wolności. Dlatego mamy jeszcze pytanie wprost do niego:

Czy w naszym aktualnym słowniku politycznym jest miejsce na termin "młody postkomunista"?

Próba jego zdefiniowania byłaby intrygującą zagadką logiczną. Skoro młody, to znaczy że siedem lat temu był conajwyżej młodocianym, a więc nie zdążył być komunistą w sensie współtwórcy PRLu. W jaki zatem sposób stał się postkomunistą? To coś takiego, jak być czyimś eksmężem, nie bywszy przedtem mężem. Próbujmy jednak dociekać dalej. Może młody człowiek staje się postkomunistą przez fakt zadawania się z postkomunistami? To tak, jakby ktoś stawał się byłym poganinem przez zadawanie się z byłymi poganami, którzy obecnie, szczerze lub nieszczerze, odżegnują się od dawnej wiary.

W polityce bywają rzeczy groźne, a w szczególności zamęt myślowy. W pokonywaniu tego mętu wielu z nas liczy na Unię Wolności. Tę obecną, a jeszcze bardziej - tę przyszłą, którą będą tworzyć obecni młodzi demokraci.

P.S. 21.X.1996.
Pan Andrzej Saja został wybrany na Przewodniczącego Stowarzyszenia Młodych Demokratów. Gratulacje od "Kuriera"!

Powyższa wiadomość już się znalazła w Serwisie UW prowadzonym w Krakowie, umieszczona w dziale Młodych Demokratów. Jak widać, w Galicji radzą sobie dobrze z Internetem i potrafią szybko w nim reagować. A w Warszawie nie ma sposobu, by personel biura krajowego mógł choćby przeczytać, co piszą o nim w Krakowie czy w innych miejscach na świecie. A do pisania o sobie samych - to już wydaje się być droga na lata świetlne. Tak więc, do błędów politycznych obciążających Zygmunta III trzeba dopisać i ten, że przeniósł stolicę z Galicji do Kongresówki.

Do początku strony