Do spisu treści nr 3'96


Kurier Polityczny
Październik - Listopad - Grudzień 1996


Witold Marciszewski 24-29.XII.1996


O stanie wojennym w jednym z możliwych światów
Opowieść Wigilijna

W mroźną noc 13 grudnia 1981 Generał wyszedł z posiedzenia Rady, na którym zapadła historyczna decyzja. Żeby się rozprężyć po napięciu minionych godzin wykonał kilka energicznych ruchów. Unosząc głowę zauważył na niebie silnie świecącą gwiazdę przesuwającą się na południe. Był to obiekt całkowicie nieznany, więc wrodzona czujność (czy to nie aby sprawka Amerykanów) kazała mu udać się w ślad za tajemniczym obiektem.

Gdy tak podążał w jego kierunku, natknął się na tłumny orszak, w którym wyróżniały się przepychem i dostojeństwem trzy postacie w koronach. Rzecz wymagała szybkiego zbadania, było to wszak nielegalne zgromadzenie. Okazało się, że orszak podąża do Ziemi Świętej złożyć hołd nowonarodzonemu władcy.

To czyniło sprawę jeszcze bardziej podejrzaną. Kto wie, czy ów władca nie zechce ingerować w wewnętrzne sprawy rządzonego przez Generała Lechistanu? Czy nie będzie utrudniał pomocy udzielanej przez przyjazne sąsiednie państwo? Udzielanej po to, by Lechistan mógł suwerennie, bez zewnętrznej ingerencji, sam rozwiązywać swe wewnętrzne sprawy. Należało zbadać rzecz na miejscu. Zadał więc trzem królom pytanie, czy może udać się z nimi na czwartego, przedstawiwszy im dokumenty, że jego władza, nadana mu tej właśnie nocy, dorównuje królewskiej.

Królowie uznali, że brak korony nie stanowi przeszkody. Wszak liczą się realia, nie insygnia, lecz należało wyjaśnić jeszcze jedno.

-- Widzisz, my jesteśmy nie tylko królami, lecz także mędrcami. Czy ty też jesteś mędrcem?
Generał nie zwlekał z odpowiedzią.
-- Oczywiście, ukończyłem kurs marksizmu-leninizmu, jedynej nauki, która potrafi cały świat uczynić bogatym i zaprowadzić sprawiedliwość.
Na to królowie wybuchnęli śmiechem tak niepohamowanym, że długo nie mogli przyjść do siebie. Wreszcie jeden uderzył go przyjacielsko po ramieniu i powiedział.
-- No dobrze, wiemy coś nie coś o dobrobycie w kraju przez który wędrujemy. Nigdzie nie udało się nam kupić jedzenia, bo nie mamy - jak wy mówicie - talonów, za które dostaje się kartki na żywność. Na które to kartki tylko ten coś dostanie, kto wystoi długie godziny w kolejce.

-- Ależ to tylko przejściowe braki... Wkrótce uporamy się z wrogiem klasowym! Wtedy prześcigniemy w dobrobycie ignorantów, którzy nie kierują się naukami socjalizmu. I dlatego będziemy bronić socjalizmu - jak niepodległości.

Na tę replikę Generała królom groził następny paroksyzm śmiechu, ale opanowali się i jeden z nich powiedzał doń poważnie.
-- To nie twoja wina, że żyjesz w tych tu okolicach, gdzie władca musi udawać głupiego, żeby utrzymać się przy władzy. Zabierzemy cię z sobą. Mamy jeszcze wiele dni drogi, a więc i czas na rozmowy. Przez ten czas, jako człowiek inteligentny, zdążysz się wiele nauczyć.

Jak powiedzieli, tak zrobili. Najpierw królowie wyjaśnili Generałowi, co to jest pętla czasu, dostępna dla takich mędrców jak oni. Dzięki poruszaniu się po tej pętli mogli przenosić się od roku zerowego do 1981 i z powrotem, co dawało im niezłą znajomość historii, a także zdolność przewidywania. Tą wiedzą gotowi byli dzielić się ze swym gościem.

Z pierwszych lekcji Generał dowiedział się o swym koledze, też generale, który też w drodze zamachu wprowadził stan wojenny. Jest on obecnie prezydentem swego kraju, a przestanie nim być w 1990; w tym samym roku także nasz Generał utraci funkcje prezydenta (w te przyszłe fakty wprowadzili Generała mędrcy, poznawszy je dzięki wędrówkom po pętlach czasowych).

Podobieństwo losów zaintrygowało Generała. Zapragnął się dowiedzieć, czy jego kolega z dalekiego kraju też bronił socjalizmu jak niepodległości. Mędrcy spojrzeli po sobie, ale opanowawszy rozbawienie wyjaśnili mu, iż rzecz się miała przeciwnie. To socjalizm zagrażał niepodległości tamtego kraju, zrujnowawszy go przedtem gospodarczo. Dlatego tamten generał walczył przeciw socjalizmowi na śmierć i życie. Kosztowało to wiele żyć socjalistów, czym mędrcy byli głęboko zasmuceni; ale że w smutku nie wiele jest nauki, zwrócili uwagę Generała ku innej sprawie.

-- Czy wiesz, kogo on wezwał na pomoc, by uratować kraj przed chaosem?

-- Hmm... Na pewno jakieś sąsiednie mocarstwo...

-- Niezupełnie. Raczej chłopców z Chicago.

-- ???

-- Tak żartobliwie nazwano silną grupę ekonomistów z Chicago, uczniów Miltona Friedmana, laureata nagrody Nobla. Wziął on osobiście udział w uzdrawianiu gospodarki tamtego państwa. Ty też mógłbyś zaprosić prof. Friedmana do swego kraju.

-- Nonsens! Co by na to powiedziało moje zaprzyjaźnione mocarstwo?

-- No, nie musicie zaraz słuchać praktycznych rad noblisty. To by istotnie musiało zmartwić przyjaciół. Ale mógłbyś im wytłumaczyć, że go wyzywacie na pojedynek intelektualny. Niech przyjedzie i na miejscu się przekona o wyższości socjalizmu. Wtedy poniecha jego krytyki i destrukcji. Twoi przyjaciele niezbicie wierzą, że teorie Friedmana są fałszywe i zgubne, na pewno więc docenią twój plan demaskatorski.

-- To prawda, że my i nasi przyjacieli mamy świetnych ekonomistów, którzy definitywnie wykazali wyższość gospodarki planowej.

-- Wiemy, wiemy. Np. Oskar Lange twierdził przed laty, że gospodarka planowa z powodu swej przewagi jest nieporównanie bardziej skomplikowana; żeby więc nią sterować, trzeba komputerów ogromnej mocy. Ale teraz już takie istnieją, macie więc wszelkie szanse.

-- Niestety, Amerykanie zabronili eksportu takich komputerów do krajów socjalistycznych. A co do znakomitych RIAD-ów, które produkują nasi przyjaciele, są jeszcze przejściowe braki w ich funkcjonowaniu.

Tu Generał się zorientował, jako że bystry był, że się zapuścił w ślepą uliczkę. Bo jak by tu odpowiedzieć: czym się tłumaczy brak przejściowych braków u Amerykanów? Czyżby brakiem gospodarki planowej?

Roztropnie przeto zapadł w milczenie - pierwszy krok ku mądrości. Następnym zaś jest wsłuchiwanie się w słowa mędrców. Słuchał więc uważnie, tak że nim doszli wszyscy do miejsca, gdzie gwiazda wskazała na koniec drogi, wiele z mądrości królewskiej zapadło mu w umysł i serce. A gdy wrócił do kraju, w życie ją wcielał.

Oto jak mógłby wyglądać jeden z alternatywnych scenariuszy stanu wojennego. Alternatywnych czyli takich, które się zdarzają w innych możliwych światach. Opowiedzieliśmy sobie o takim jednym świecie, w którym się działy bajkowe cuda. Ale i bez cudów mogłoby się stać - w istocie rzeczy - to samo. Albowiem morał naszej opowieści, który mógłby się spełnić i w bardzo odmiennej fabule, jest następujący.

Autorom stanu wojennego w Polsce zabrakło nie tyle szans dawanych przez los, co inteligencji i wiedzy niezbędnej do reformowania kraju w zaistniałych warunkach. Tę sytuację opisuje opowieść, która mówi o tym, jak byłoby zbawienne spotkać mędrców i od nich się czegoś nauczyć. Czegoś z gruntu przeciwnego niż to, czego rządzący Polską uczyli się z pism tzw. klasyków i z teorii radzieckich.

Najbardziej inteligentni z ludzi ówczesnej władzy zrozumieli to dopiero po latach. Oto znamienne w tym względzie wyznanie Stanisława Cioska w wywiadzie dla "Polityki" (14 grudnia 1996, s.66).

Na pytanie redaktora, czy wierzył, że w stanie wojennym, pod osłoną wojska możliwe by były reformy gospodarcze, Ciosek odpowiada: Ależ panowie, czy mieliśmy wówczas rozwinięte pojęcie i zrozumienie rynku jako warunku reformy gospodarczej? Nie mieliśmy wyobraźni.
Ktoś tak dobrze zorientowany, jak Stanisław Ciosek, członek Biura Politycznego, wytrawny negocjator z ramienia PZPR, nie w przeszkodach z zewnątrz dostrzega główną przyczynę braku reform, ale w braku odpowiedniej świadomości w umysłach ówczesnej władzy. Pomysł więc mędrców z naszej opowieści, by poprawić stan świadomości przez studia i dociekania ekonomiczne, nie musi być rodem z bajki. Wyobraźmy sobie, że z początkiem 1982 grupa rządząca utworzyła wespół z opozycją Okrągły Stół Ekonomiczny i Technologiczny (OSET). Wchodząca w grę technologia jako przedmiot rozważań to byłaby przede wszystkim informatyka oraz infrastruktura telekomunikacyjna. Od nich najmocniej zależy sukces gopodarczy w warunkach wolnego rynku, wymagającego maksymalnej sprawności porozumiewania się. A co do ekonomii ... Czemu by nie zaprosić nawet Miltona Friedmana i nie podyskutować nad jego ideami?
Można się z nimi tu na miejscu zapoznać sięgając do jego odczytu Economic Freedom, Human Freedom, Political Freedom. Odczyt był wygłoszony 1 listopada 1991 i jest dzięki tej dacie szczególnie ciekawy bo uwzględnia już problemy powstałe w Europie po upadku komunizmu. Ale te same idee Friedmana były znane 10 lat wcześniej w jego Free to Choose, najlepiej sprzedającej się w USA książce roku 1980. Mogłyby więc by były zostać wzięte na warsztat OSET-u.
Kreśląc tu wyimaginowany OSET tworzę również fabułę nieprawdopobną, jak w poprzedniej opowieści wigilijnej. Ale jest to inny rodzaj nieprawdopodobieństwa niż ten z bajek. Baśń jest z definicji tym, co się nigdy nie zisci w świecie rządzonym przez obecne prawa przyrody. Natomiast świat inteligentnych, odpowiedzialnych i głęboko wykształconych polityków jest fizycznie możliwy. Nawet gdy w danym czasie i miejscu pozostaje jedynie w sferze ideału. Ideały trzeba kreślić jak najżywiej, jak najdobitniej, bo wtedy większa jest szansa, że się do nich zbliżymy.

Baśń o królach będących zarazem mędrcami zmierza do morału, że warunkiem niezbędnym rządzenia tym światem dla dobra jego mieszkańców oraz naprawiania go, gdy zajdzie potrzeba jest wielki potencjał intelektualny. To niby oczywistość, gdy się chwilę zastanowić. Ale ilu ludzi miewa takie chwile zastanowienia?

Gdyby było ich wielu, to okres schyłku ZSRR, kiedy już wiele dało się zmieniać i jeszcze więcej zaprojektować na rysujący się w perspektywie czas wolności, ten okres nie zostałby zmarnowany. Wtedy byśmy byli dzisiaj o kilka cennych lat do przodu.

Byłoby zajęciem jałowym stawiać komukolwiek zarzuty, że nie był wtedy tak mądry. Zajęciem najpotrzebniejszym jest poszukanie diagnozy, dlaczego nie było mądrych. Nie było ich dlatego przede wszystkim, że ignorowało się rolę intelektu w polityce. Bo taki jest polski fason polityczny, inny niż na przykład amerykański czy niemiecki. Jak długo będzie ta moda obowiązywać? Nad tym warto pomyśleć, wspominając zmarnowane lata stanu wojennego.

Do początku strony