Do spisu treści nr 3'96


Kurier Polityczny
Październik - Listopad - Grudzień 1996

  Jesienne wiatry historii

Komentarz Miesiąca - 10.XI.1996


Łączymy w jednym numerze ,,Kuriera'' trzy jesienne miesiące, bo tak się składa, że nie tylko w pogodzie wie lkie wiatry wieją jesienią. Także w najnowszej historii. A że wiatry splotły się w jeden wir, trudno ich kierunki śledzić z osobna.

Metafora meteorologiczna ma tu nawet więcej sensu niż podpowiada nasz język potoczny. A to dlatego, że ekspansywna nowa nauka na przecięciu fizyki, matematyki i filozofii, zwana teorią chaosu, poczęła się z badania zjawisk meteorologicznych, a rychło doczekała się uogólnienia na procesy społeczne i historyczne. Dotyczy ona nieobliczalności, cechującej jakże wiele procesów tego świata. Jej symbolem jest właśnie wiatr. [ por. ,,komentarz na gorąco'' z 9 lutego 1997]

Stał się nim jako wyraz rodzącej się, od lat 60-tych, świadomości, że bardzo drobne różnice w stanie wyjściowym (input) mogą dawać kolosalne różnice na wyjściu (output). Po raz pierwszy pojawiła się ta świadomość za sprawą badań Edwarda Lorenza nad pogodą, stąd w meteorologii powstał pół żartobliwy zwrot ,,efekt motyla''. Wyraża on myśl, że drobny ruch skrzydeł motyla przelatującego gdzieś nad Pekinem może zapoczątkować narastające ruchy i wiry powietrzne, które za miesiąc wywołają tajfun nad Nowym Jorkiem.

Idea efektu motyla wywarła znaczący wpływ na kompozycję tego numeru. Pomaga ona zrozumieć np. ten efekt, że jedno celne powiedzenie zaczyna zataczać coraz szersze kręgi i formuje świadomość społeczną, stając się współczynnikiem sprawczym wielkich procesów historycznych. W roli motyla występuje u nas Jacek Kuroń ze swym słynnym powiedzeniem o niereformowalności socjalizmu. To był ten jeden z drobnych ruchów, które sie wpisały w proces zaczęty rewolucją 1917 i zakończony rozpadem Związku Radzieckiego.

Tekst na ten temat poprzedzony jest przez systematyczne studium (pozyskane z zasobów Internetu) pióra Gerharda Simona, dyrektora placówki badawczej w Kolonii zajmującej się problematyką Związku Radzieckiego i państw poradzieckich. Opowiada ono historię państwa i ideologii od owych dni października 1917 po dni dzisiejsze, śledząc procesy upadku i rozpadu.

W rozważaniach Simona nie ma wzmianki o tych procesach, które zachodziły w sferze radzieckiej dominacji w Europie Wschodniej, a przyczyniały się do podkopania tej dominacji. Taką perspektywę wyznacza specjalizacja i przedmiot badań autora, tym bardziej jednak zachodzi potrzeba dopełnienia obrazu.

Służy temu tekst bądący aktualną publicystyką, a zarazem mający wagę historycznego dokumentu - wspomnienia Lechosława Goździka, partnerskiej względem Wiesława Gomułki postaci polskiego Października. To w wielkiej mierze dzięki niemu polski Październik stał się mocną ripostą na tamten pierwszy - rosyjski.

Towarzyszy temu tekstowi felieton Stefana Bratkowskiego dotyczący pewnego ważnego momentu tegorocznych obchodów 40-tej rocznicy polskiego Października. Ponieważ rzuca on wiele światła na polską teraźniejszość polityczną, skorzystaliśmy ze zgody Autora na przedruk za ,,Rzeczpospolitą'', podobnie jak skorzystaliśmy z jego pomocy w pozyskaniu wspomnień L. Goździka, opublikowanych wcześniej w tymże dzienniku. Dorzuciliśmy do jego refleksji nasz redakcyjny komentarz.

Stefanowi Bratkowskiemu zawdzięczamy także utwór związany z listopadową rocznicą niepodległości. Jego perspektywa historyczna i aparat pojęciowy do myślenia o polityce są dokładnie tym, co chce oferować nasz miesięcznik. Radzi byśmy w przyszłości tę tematykę pracy organicznej uzupełnić o problem, dla którego by trzeba nowego pojęcia - ,,patriotycznej kolaboracji z zaborcą czy z hegemonem (będzie ono potrzebne i do obrachunku z PRL-em do czego nawiązuje jeden z naszych redakcyjnych felietonów).

Warto więc dorzucić do tez Bratkowskiego ten fakt, że opisane przezeń szykowanie administracji dla przyszłej Polski, prowadzone w Warszawie od roku 1916, stało się możliwe dzięki istnieniu wpółpracującej z Niemcami Rady Regencyjnej (jej też zawdzięczamy m.in. narodziny polskiego Dziennika Ustaw). Taka kolaboracja z pozycji politycznego podmiotu, słabszego lecz realizującego cele własne, jest jedną z dróg do niepodległości. O czym też warto pamiętać w listopadową rocznicę.

I o tym także, że gdyby istniała silna Rosja sprzymierzona z Anglią i Francją, a więc gdyby jej siły i sojuszów nie podkopał rok 1917, nie byłoby szans na niepodległość Polski w roku 1918. Rozumiał to Piłsudski, gdy wbrew presji mocarstw zachodnich odmawiał pomocy dla carskich generałów, życząc Rosji komunizmu, który by na zawsze podciął jej potęgę. 11 listopada to dobry dzień, by uczyć się od pierwszego Marszałka takiej siły widzenia.

Do początku strony