Do spisu treści nr 1'97


Kurier Polityczny

Styczeń 1997

Do najciekawszych - z liberalnego punktu widzenia - pozycji stycznia w polskiej prasie należy korespondencja Macieja Rybińskiego z Bonn w Rzeczpospolitej z 29-go (s.11, dział ,,Rynki'') pt. ,,100. rocznica urodzin Ludwiga Erharda / Cud gospodarczy był zaplanowany ''.

Gospodarka jest socjalna tylko wtedy, gdy rynkowa

Mądrość Ludviga Erharda

Pejzaż po przegranej wojnie

Ludwig Erhard, współtwórca reformy walutowej w zachodnich strefach okupacyjnych z 20 czerwca 1948, wraz z tą reformą dokonał rzeczy jeszcze donioślejszej dla przyszłości Niemiec. Wbrew wladzom alianckim przeforsował ustawy gospodarcze wprowadzające w pełni wolny rynek.

Aby docenić niezwykłość tego osiągnięcia trzeba wiedzieć o ówczesnym stanie niemieckiej gospodarki, a także stanie świadomości ekonomicznej u polityków zarówno niemieckich jak i okupacyjnych. Oto co pisze o tym korespondent Rzeczpospolitej.

,,Chaos gospodarczy w zrujnowanych Niemczech próbowano opanować coraz to nowymi rozporządzeniami regulacyjnymi, dodawanymi przez aliantów do systemu planowania i reglamentacji z czasów gospodarki wojennej III Rzeszy. Statystycy obliczyli, że produkcja zachodnich stref okupacyjnych wystarcza na przydzielenie każdemu Niemcowi jednego talerza raz nas pięć lat, pary butów raz na 10 lat i garnituru raz na półwiecze. Prawie wszyscy uważali, że tylko państwowe zarządzanie niedoborem może uchronić społeczeństwo przed katastrofą.''
Podobne nastawienie - przypomnijmy - panowało w Polsce stanu wojennego. Coraz to wyższe stopnie reglamentacji prowadziły do coraz większego chaosu i ubóstwa. Wprowadzono kartki na żywność, a potem jeszcze legitymacje, bez których nie dostało się kartek; gdy obywatelowi zdarzyło się umrzeć, nie dostał świadectwa zgonu póki rodzina nie zwróciła urzędowi owej legitymacji (w przeciwnym razie zjadłaby nielegalnie jego racje żywnościowe). Mięso można było kupować z początku w dowolnym sklepie w miejscu zamieszkania, ale niebawem udoskonalono system przez rejonizację: przydzielono każdego do rejonu obsługiwanego przez jeden sklep i tylko tam można było, po akcie rejestracji, ustawiać się w kolejce po precyzyjnie określone porcje mięsa z kością, bez kości, samych kości etc. Jeśli w nim danego dnia nic nie było, a było akurat w drugim, nie mogłeś obywatelu kupić w tym drugim, bo to nie twój rejon. Jeśli w jednym województwie był nadmiar jabłek, a nie było ich w drugim, nie było sposobu na zaradzenie brakowi, bo pozwalano przewozić towar tylko w granicach województwa, czego pilnowała milicja i karała winnych z całą surowością prawa. Po bazarach chodziły tzw. trójki Inspekcji Chłopsko Robotniczej (IChR) i sprawdzały, czy cena naci od pietruszki jest zgodna ze sprawiedliwością społeczną.

Powie ktoś - fanaberie biurokratów. Ale biurokraci mają niejedno pole do wyżycia się. Jeśli grasują na takim a nie innym, to muszą być tego głębsze przyczyny, coś z przyzwolenia społeczeństwa. Istotnie, pomysł reglamentacji żywności pochodził od strajkujących w sierpniu 1980 robotników stoczni gdańskiej. Został uroczyście wpisany w 21 postulatów, które reżim musiał przyjąć pod naporem strajku, obok postulatu nadawania przez radio niedzielnej mszy świętej oraz innych, wagi naprawdę historycznej.

Dlaczego skłonność do socjalizmu jest tak nieprzeparta?

Jest to temat do usilnego zastanowienia. Dlaczego tak trudno jest ludziom pojąć istnienie samoczynnej regulacji ekonomicznej? Zapewne jest tego powodem niedostatek wiedzy o przyrodzie, w szczególności przestarzała koncepcja przyrody oparta na przyjętym od 17go wieku wzorcu mechanicystycznym, który biologia zaczyna przezwyciężać dopiero teraz. A przede wszystkim brak jest dostrzeżenia, iż prawa samoregulacji czynne w przyrodzie są czynne również w życiu społecznym. Nawet gdy ktoś uznaje ,,niewidzialną rękę'' w sensie Adama Smitha, to odczuwa niepokój, czy nie ulega jakiejś koncepcji mistycznej.

Ale ... Jeśli pogląd niesłuszny okazuje się tak uporczywy, nie tylko wśród analfabetów, to musi w nim być coś ze słuszności. To coś trzeba wydobyć, by niesłuszną resztę skutecznie przezwyciężyć. We wspomnianych oporach wobec Smitha kryją się dwie cząstkowe racje.

Po pierwsze, mechanicystyczny pogląd na przyrodę, wyparłszy dawną wiarę w oddziaływanie dobrych i złych duchów, odniósł w nauce tak wielkie sukcesy, wywarł tak przemożny i pozytywny wpływ na cywilizację, że zrozumiała jest fascynacja jego mocą, utrudniająca dostrzeżenie jego słabości. Stąd owa ambiwalentna postawa wobec idei ,,niewidzialnej ręki'', w której to idei nie widać związku z żadną ze znanych dotychczas sił przyrody. Dociera więc ona do umysłów niełatwo, a gdy dotrze, to cierpi na wątłość biorącą się z osamotnienia w środowisku myślowym dzisiejszej nauki (dopiero informatyka zaczyna zbogacać naukę o idee nie biorące się z ducha mechanicyzmu).

Po drugie, niezaprzeczalne jest to, że ludzka świadomość i wola potrafią i powinny wpływać na świat, w tym na rzeczywistość ekonomiczną. Ale wpływają one dopiero wtedy, gdy się wpisują o owe prawa samoregulacji. Klasycznym przykładem jest prawo wolnej konkurencji. Reguluje ono rynek w sposób optymalny, ale nie dlatego, że ludzie założyli ręce w oczekiwaniu aż wszystko załatwi jakaś abstrakcyjna konkurencja. Ona załatwia wtedy, gdy uczestniczą w niej aktywnie podmioty ludzkie z ich świadomością i wolą. Co dziwniejsze, ta świadomość i wola nie tylko urealniają prawo konkurencji swym uczestnictwem, ale mogą, a czasem i powinny, samo to prawo modyfikować; na przykład, wzmacniać jego skuteczność przez ustawodawstwo antymonopolowe. Albo, z kolei, czasowo je osłabiać w interesie jakiejś grupy, który zarazem jest w tym momencie interesem danej gospodarki (co czynią np. cła importowe).

Skoro tak się rzeczy mają, że trzeba uznać i samoregulację i jej kształtowanie ludzkimi interwencjami, to gdzie przebiega właściwa trasa pozwalająca ominąć i Scyllę lekkomyślnego leseferyzmu i Charybdę tępego interwencjonizmu? Wytyczenie takiej trasy - to zasługa i poszczególnych umysłów wielkiej klasy i zbiorowego anonimowego doświadczenia, narastającego wiekami jak słoje drzewa. Ale nie każdy jest umysłem wielkiej klasy i nie każdy członkiem społeczeństwa będącego dziedzicem owego płodnego doświadczenia. Stąd tak wielu jeszcze z tęskonotą i nadzieją czeka na socjalistycznego mesjasza.

Decydujący krok

Historyczną zasługą Erharda dla Niemiec i Europy jest stawienie czoła mirażowi socjalizmu mającego rzekomo ulepszyć wolny rynek. Cytowany przez Rybińskiego program niemieckiej chadecji z roku 1947 w strefie brytyjskiej głosił: Planowanie i kierowanie gospodarką są przez długi czas konieczne w jak najszerszym zakresie. (To nie pomyłka, to nie jest cytat z dokumentu SPD.) Miało to być realizowane m.in. przez uspołecznienie górnictwa i przemysłu stalowego. Chadecy w strefie amerykańskiej szli jeszcze dalej, chcieli uspołecznić także banki i wprowadzić - jak to określano - demokratyczny socjalizm.

Musiał więc Erhard (pisze Rybiński) przeciwstawić się dominującemu wówczas w Niemczech nurtowi socjalistycznemu. Panowało przekonanie, że z powojennej nędzy można Niemcy wyprowadzić tylko drogą socjalistyczną. Ale nie tylko rodakom musiał rzucić wyzwanie. W swych poczynaniach Erhard nie pytał o zgodę władz okupacyjnych, chociaż - wedle ustanowionych przez nie praw powinien był. Gdyby pytał, mowy by nie było o uzyskaniu zgody.

Tak się bowiem składało, że we Francji i w Wielkiej Brytanii rządzili socjaliści, upaństwawiano tam właśnie wielkie połacie gospodarki i wprowadzano planowanie centralne. Tak więc zalecenia europejskich aliantów dla ówczesnych Niemców były szczere i życzliwe. Chcieli ich uszczęśliwiać w taki sam sposób jak samych siebie. Co czyni w tej sytuacji Erhard? Gdy wezwał go amerykański gubernator wojskowy Niemiec generał Lucius D. Clay, pytając jak śmiał zmieniać postanowienia aliantów, Erhard odpowiedział:
Ja ich nie zmieniłem, ja je zniosłem.

Od strony prawnej, główny krok Erharda polegał na przeforsowaniu we frankfurckiej radzie gospodarczej (zalążku przyszłego parlamentu), w tajemnicy przed władzami alianckimi, ustawy o zniesieniu wszelkich dotychczasowych przepisów o planowaniu gospodarczym i reglamentacji. Było to 18 czerwca 1948. Za ustawą głosowało 50 deputowanych, przeciw 36. Taki wynik był sukcesem siły przekonywania Erharda. Przy ówczesnych postawach socjalistycznych graniczył on z cudem. Ten lokalny cud stał się początkiem wielkiego Wirtschaftswunder.

Taktyka semantyczna

Ale jedno głosowanie, choć tak szczęśliwe w skutkach, nie mogło pokonać wciąż żywych oporów przeciw liberalizmowi. Wtedy Erhard uciekł się do pewnej taktyki terminologicznej, wprowadzając w obieg pojęcie socjalnej gospodarki rynkowej. Było w tym pewien dowcip logiczny, bo Erhard na własny użytek wyznawał tę ideę szczerze przy takim zdefiniowaniu obu przymiotników, że gospodarka jest socjalna tylko wtedy, gdy jest rynkowa. Tylko wtedy bowiem służy dobru powszechnemu, w przeciwnym wypadku doprowadzając do powszechnej biedy. Dla niego więc zachodził tu stosunek logiczny wynikania (socjalność wynika z rynkowości), podczas gdy dla innych stosunek przecięcia: uważali oni, że gospodarka ma mieć dwie niezależne od siebie cechy, być rynkowa oraz socjalna.

Oczywiście, nie było moralnego obowiązku wdawać się publicznie w dyskusje logiczne, Erhard więc z zadowoleniem przyjmował fakt, że konflikt się zażegnuje przez szlachetnie brzmiący przymiotnik ,,socjalna''. Fakt to wart podkreślenia właśnie teraz w Polsce, gdzie ten sam zwrot bywa używany z intencją dokładnie odwrotną niż u Erharda.

Gdy już nie atakuje się u nas rynku jawnie, co by lokowało oponenta w obozie historycznie przegranym, to trzeba dodać ów przymiotnik ,,socjalna'' pompując weń taki sens, by przekreśłił on treść terminu ,,rynkowa''. Domyślnie przypisuje się ów sens Erhardowi (bo któż wie o subtelności logicznej, o której przypomina korespondent z Bonn), a skoro Erhard odniósł tak wielki sukces, to mamy gotowy sofizmat tej treści: ,,gospodarka socjalna owocuje cudem gospodarczym.'' Niechaj stulecie urodzin Erharda będzie okazją do demaskacji tej pokrętnej retoryki.

Na tym nie koniec przygód Erhada i płynących z nich pouczających wniosków. Opowiemy o nich innym razem, w sam dzień urodzin bohatera tej opowieści, 5 lutego.


URL - http://www.pip.com.pl/kp-uw/

Do początku strony