Do spisu treści nr 1'97
Caeterum censeo
siła państwa zależy od siły nauki
Przysłowiowe caeterum censeo (a zresztą, uważam, że ...) wygłaszamy dla podkreślenia, że doniosłość głoszonego przez nas poglądu zasługuje na uporczywe powtarzanie. Zwrot ten pochodzi od Katona Starszego (234-139 przed Chr.), który był tak zażartym wrogiem Kartaginy, że każde przemówienie w senacie, niezależnie od tematu, kończył sentencją: ,,a zresztą uważam, że Kartagina musi być zburzona'' - caeterum censeo Carthaginem delendam esse. Z równą uporczywością będzie w Kurierze powtarzane, że siła państwa zależy od siły nauki. Dla amatorów łaciny można ten zwrot przełożyć, jak następuje: caeterum censeo vim rei publicae a vi scientiae dependere.
Nocne uczonych rozmowy
w płonącym Berlinie
Butenandt zadał mi pytanie:
Że uczeni nawet wśród pożarów rozprawiają o nauce, to zrozumiałe i nawet
zwyczajne, gdziekolwiek by się rzecz nie działa. To jednak, że ich pierwsze
słowa dotyczą związku nauki z polityką państwa, to już nie takie zwykłe. A
jeśli się zdarza, to największą ma szansę zdarzyć się w Niemczech.
Jakie są w tym względzie tradycje polskie? Gdy za sprawą Mickiewicza
przyjął się w mowie polskiej ów zwrot ,,nocne rodaków rozmowy'', to całkiem
inne związały się z nim treści. Wspominano nocami powstańcze zrywy i
poległych towarzyszy. Może dlatego nie ma u nas podobnych jak
Heisenberga wspomnień z tego czasu, gdy w płonącej powstańczej Warszawie
rozmawiało się i marzyło o tym, co będziemy robić po wojnie.
Jak widać, bogaty jest temat do opowieści w cyklu caterum censeo.
A przecież na Polsce, Niemczech i Rosji świat sie nie kończy. Jakże bogate i
ciekawe są doświadczenia amerykańskie, angielskie, francuskie... A jest też
miejsce na refleksje na tenże temat lecz innej niż historyczna natury.
Tą zapowiedzią otwieramy obecny cykl, zapraszając do udziału w roli
autora każdego, kto ma w tej sprawie wiadomości, poglądy i chęć
dzielenia się nimi pro publico bono.
Niechaj dramatyzm scenerii. w której miała miejsce ta rozmowa posłuży dla
uwydatnienia rangi tematu. Było to w Berlinie, w noc 1-go marca 1943. Po
huraganowym nalocie, który przerwał posiedzenie naukowe w Akademii
Lotniczej, dwóm jego uczestnikom udało się sforsować zwały gruzu blokujące
wyjście ze schronu i znaleźć się na Placu Poczdamskim, zamienionym w morze
płomieni. Byli to Adolf Butenand, wybitny biolog, i Werner Heisenberg,
wielka sława fizyki XX wieku. Z jego relacji, zawartej w autobiograficznej
książce Der Teil und das Ganze (1973) zaczerpnięta jest ta opowieść.
Jakie
Pańskim zdaniem są widoki na to, że po wojnie można jeszcze będzie uprawiać
w Niemczech naukę? Tak wiele instytutów zostało zniszczonych, tylu zdolnych
młodych naukowców poległo, a czekające nas powszechne ubóstwo stworzy dla
większości problemy znacznie bardziej naglące niż uprawianie nauki. Z
drugiej jednak strony, odbudowanie badań naukowych w Niemczech należy z
pewnością do najważniejszych warunków odbudowy gospodarki i należytego
włączenia się we wspólnotę europejską.
Odpowiedziałem:
Wierzę, że jak po pierwszej wojnie światowej tak i teraz nasi
rodacy szybko zrozumieją, że bez sukcesu w badaniach naukowych nie będą już
mogli uczestniczyć we współczesnym świecie. A co się tyczy fizyki atomowej,
to może pojmą, że do katastrofy przyczyniło się lekceważenie przez reżim
nazistowski badań podstawowych.
Optymizm Heisenberga potwierdził się bez reszty. Niemcy wykazali to
zrozumienie dla roli nauki, którego się on spodziewał w tamtej nocnej rozmowie.
Ale nie wystarczyłoby rozumienie, gdyby nie twarda determinacja w
pokonywaniu piętrzących się przeszkód.
URL - http://www.pip.com.pl/kp-uw/