Do spisu treści
Niech nam raz jeszcze posłuży ten wysłużony schemat Słoń a Sprawa
Polska. Jest w nim zręczne rozwiązanie problemu stylistycznego, jak
użyć zmiennej na sposób matematyczny bez popadania w pedanterię
matematycznych formuł. Krótkie słowo słoń świetnie się z zadań
zmiennej wywiązuje, podstawmy więc za nie tym razem Internet .
Czy istotnie przyswojenie i rozwijanie Internetu ma tak żywotne dla kraju
znaczenie, jak to się często czyta w prasie? Żeby odpowiedzieć
możliwie najkrócej, posłużmy się historyczną analogią: zapytajmy, czy
byłoby możliwe imperium rzymskie i jego historyczna rola bez kolosalnej
sieci rzymskich dróg? Czy można by bez nich administrować tak ogromnym
obszarem, wymagającym sprawnej łączności, czy dałoby się utrzymać go w
ryzach bez możliwości szybkiej interwencji militarnej?
Nie mnożąc tych retorycznych pytań, zauważmy, że dzisiejsza wspólnota
globalna - w której nie może kraj nie uczestniczyć, jeśli nie ma się
zapaść w historyczną nicość - tak niepomiernie przerasta swą złożonością
świat starożytny, jak szybkość sygnału elektrycznego przewyższa galop
konia. Trzeba więc dróg do poruszania się z tą szybkością, trzeba
ogromnych zbiorów informacji, by wiedza sprostała złożoności zadań, i
trzeba takich metod szukania, by do potrzebnej wiadomości docierać w ciągu
sekund. Tę skalę wielkości zbiorów danych i takie sposoby poruszania się
po nich zapewniają komputery powiązane w globalną sieć komunikacyjną.
Przedstawmy sobie, dla ukonkretnienia, amerykańskiego przedsiębiorcę,
który przybywa inwestować w Polsce. Od lat przywykł on do tego, że z
kontrahentami porozumiewa się pocztą elektroniczną, a sytuacje na giełdach
śledzi na bieżąco w internetowym serwisie informacyjnym. To są w
interesach coraz oczywistsze narzędzia pracy, jak szuflady biurka i
telefon. Przedstawmy też sobie polskiego naukowca, któremu przyjęto za
granicą artykuł czy referat, przy czym warunkiem publikacji jest
dostarczenie tekstu pocztą elektroniczną, zaś warunkiem udziału w
konferencji wysłanie tą drogą swego zgłoszenia i przelewu pieniędzy
na opłatę zjazdową. Pokazują te przykłady, na czym polega odcięcie od
świata, które byłoby konsekwencją odcięcia od Internetu.
Niektórzy zacni ludzie mówią na to, że świat zwariował i że to
wszystko źle się skończy. Być może zacni ludzie mają rację, ale świata z
tej drogi nie zawrócą, mogą co najwyżej sami się z niego wyłączyć.
Indywidualnie każdy może sobie decydować tak czy inaczej. Ci jednak, co
odpowiadają za "sprawę polską", nie mają prawa dopuścić, celowo czy
przez zaniedbanie, by kraj pozostał w stanie informacyjnego bezwładu.
Co jest konieczne, by sprawa polska nie została przegrana na forum
Internetu? Trzy są takie warunki. Jeden z nich jest spełniany, dwa przed
nami. To, z czym nie jest źle, to dostęp do sprzętu i oprogramowania.
Dzięki (jakiej takiej) wymienialności złotego i obrotności naszych
handlowców nie jesteśmy w sytuacji biedaka wobec niedostępnego świata
cudów za sklepową szybą.
Drugim warunkiem, tak zasadniczym, że bez niego poprzedni na nic by się nie
zdał, jest sprawna i tania telekomunikacja. W tej sprawie nawet optymiści
mają rzadkie miny, bo kraj będący wśród ostatnich w liczbie telefonów na
mieszkańca, gdzie i pogoda i złodzieje sprzysięgają się przeciw kablom
telefonicznym, gdzie wszechwładny monopolista w telekomunikacji mało dba o
poziom swych usług, a ceny winduje na coraz wyższy poziom - ten kraj jest
zagrożony w swej racji stanu. Nie rozumiała tego dotąd władza, od Gomułki
do Mazowieckiego i dalej. Trzeba więc wciąż o tym przypominać. Może będzie
to przyczynek do zmiany tego stanu nieświadomości.
Trzeci warunek - to wiedza i umiejętności komputerowych ekspertów. Laicy
nie zdają sobie sprawy, jak kolosalna wiedza jest potrzebna, by uruchomić
choćby sieć lokalną, a tym bardziej węzeł Internetu, by zainstalować na
nim kolejno i skonfigurować pocztę elektroniczną, potem podstawowe usługi
zdalnego dostępu, jak telnet i ftp, a potem WWW i tak dalej.
Ów warunek trzeci, umiejętności, obejmuje jeszcze jedną rzecz: nie tylko
wiedzę fachowców, ale i umiejętności użytkowników. Żeby fachowcy
mogli zaistnieć, niezbędne jest zapotrzebowanie na ich wiedzę ze strony
tych drugich. Ci jednak, by mieli tę potrzebę, muszą już coś wiedzieć, a
więc ich wiedza wyjściowa jest istotna dla rynku usług informatycznych.
Coś się u nas w tej materii dzieje: wielu młodych ludzi zasiada przy
terminalach, pokazują się o Internecie książki, liczne wiadomości da się
znaleźć w czasopismach komputerowych. Skala jednak tego zjawiska jest
u nas marginalna w porównaniu do skali, w jakiej się rozwija światowa
cywilizacja informatyczna.
Niepośledniej trzeba wyobraźni, żeby zjawisku Internetu oddać pełną
sprawiedliwość. Jest to niewyobrażalna dla wsyzstkich wcześniejszych pokoleń
mołiwość przekazu i odbioru, gdzie tekst, obraz, dźwięk, ruch, dane
liczbowe i inne (a zaczęły się już prace nad przekazem zapachów) będą
tworzyć nierozłączne całości. Wtedy, na przykład, trudna operacja
chirurgiczna będzie mogła być wykonywana przez zespół najlepszych w
świecie specjalistów, którego uczestnicy będą się znajdować na różnych
kontynentach, a będą współdziałać tak skutecznie, jakby działali
ramię w ramię.
Żeby takie operacje i inne internetowe sprawy mogły się dziać w
Krakowie, Warszawie, Poznaniu, czy Suwałkach, trzeba przynajmniej
nadążać za światem, jeśli nie stać nas na pionierstwo. To jest właśnie
przecięcie się Internetu ze Sprawą Polską.