Do spisu treści Styczeń 1997
  Kurier Polityczny
Świat na opak
i polityczna ,,Farbenlehre"

- W związku z kabaretem Olgi Lipińskiej ,,Kaba III przygotowuje Szopkę Noworoczną'', 1 stycznia 1997, TVP 1, oraz artykułem Adama Michnika ,,Szare jest piękne'' -

Jest to właściwie spektakl pod tytułem Czerwone i Czarne. Te kolory wysunęły się ostatnio na czoło życia publicznego, co znalazło mocny wyraz w styczniowym programie. Dobra to sposobność, żeby w zwierciadle Kabaretu przyjrzeć się obu kolorom oraz trzeciemu, który na inny sposób obecny jest w Kabarecie. Zwłaszcza, że takiej politycznej Farbenlehre poświęcona jest też sąsiadująca z tym spektaklem w czasie publikacja Adama Michnika.

Kabaret, Karnawał, Polityka

Kabaret i Karnawał nie tylko się zaczynają na tę samą literę. I nie tylko to mają wspólne, że w obu się tańczy. Przede wszystkim to, że w obu obowiązuje prawidło świata na opak. Po łacinie qui pro quo , czyli (nie wiadomo) kto jest kim, jak się zresztą nazywał jeden z międzywojennych kabaretów warszawskich.

Współczesny karnawał zachował formułę qui pro quo w postaci balów maskowych, gdzie każdy udaje kogo innego niż jest. W kabarecie Norwida (jeśli tak można okreslić jego komedie) akcja się rozgrywa na posadzce zapustnej sceny, gdzie tańcowaly tłumy mask.

Jest to pozostałość idei karnawału średniowiecznego, przez który spełniała się potrzeba odwrócenia sztywnej hierarchii ówczesnego świata. Przewrócenia go na opak bodaj w zabawie, bodaj raz w roku. Służyły temu przebieranki. Dziad mógł się przebrać za barona, frywolna dama udawała mniszkę, i tak dalej. Przebierańce tworzyli barwny roztańczony korowód, coś na kształt dzisiejszej kabaretowej rewii.

Tak więc, już w swym karnawałowym prototypie kabaret jest polityczny. Kwestionuje porządek tego świata, obrazując i demaskując jego nieporządek swym surrealistycznym scenariuszem. Mamy tego świetny przykład w słynnym filmie ,,Kabaret'' z kreacją Lizy Minelli. A także w Kabarecie Olgi Lipińskiej.

Nie będzie więc natrętnym szkolarstwem komentarz polityczny do jej Kabaretu. Kabaret Olgi Lipińskiej wyraża ducha liberalnego. Nie z zamierzeń programowych, nie po to, by tłumaczyć abstrakcyjną publicystykę na poetycki obraz i dźwięk. Ten duch bierze się spontanicznie ze zdrowego rozsądku i może z pewnych oczywistości tradycji inteligenckiej.

By dać przykład o szczególnym uroku, przypomnijmy piosenkę o urzędnikach Pana B. w wykonaniu lirycznie zamglonej dziewczyny. Sam Pan B. cieszy się w Kabarecie należnym poważaniem, co też jest z ducha liberalnego, ale jego urzędnikom dostają się tęgie razy. Za uparte trzymanie się poglądu, że nikt nie prowadzi się należycie, póki nie jest prowadzony; że życie, którym nie kieruje odpowiednio umundurowany urzędnik jest wręcz grzeszne (por. analizowaną na tych łamach definicję liberalizmu autorstwa kardynała Glempa: ,,każdy robi, co chce'').
W karnawałowym korowodzie Olgi Lipińskiej jest szczególne miejsce dla wodzirejów. Stanowią oni oś kompozycyjną akcji. Intryga dramatyczna wykorzystuje stary, a wciąż dobrze się sprawiający, chwyt teatru w teatrze. Stąd, wiodącą dla fabuły postacią jest szef zwariowanego teatrzyku.

W czasie PRL było właściwie dwóch szefów - pozorny i rzeczywisty. Pierwszy (Wojciech Pokora) to skołowany, bezradny dyrektor; drugi (Janusz Gajos), sprytny i pełen tupetu Turecki, to przedstawiciel prostych ludzi, który formalnie nie ma władzy, jest tylko palaczem c.o., ale to on wszystko po swojemu ustawia. Do końca jednak nie wiadomo, kto jest kim, kto kim rządzi; są jeszcze inni pretendenci, jak ambitny gwiazdor, jak delegat Rady Zakładowej. W rezultacie teatrzyk zapada się coraz głębiej w bałagan, co raz to eksplodując jakimś krachem (w efektownej inscenizacji).

Obecnie teatr, w duchu czasu, jest już spółką. Jej Prezes (Janusz Rewiński) jest prezesem niezmiennie za sprawą swego tupetu i bezbłędnego dopasowania do zmiennych układów. Jego dylemat w ostatnim programie, to ten, czy obstawiać czerwonych czy czarnych. Jak widać, inspiracją dla Kabaretu mogą być nawet sondaże opinii wskazujące na wyrównywanie się szans wyborczych obu kolorów.

Czyich właściwie szans? Nie byłby kabaret sztuką przebieranek, gdyby to tak dobrze było wiadomo. Zresztą i w życiu też nie do końca wiadomo, kto jest kim. Ci, co wywodzą się z czerwieni nie są naprawdę tak czerwoni, jak ci, co tamtych za czerwień atakują. Polityka jest świetną materią dla kabaretu, gdyż tak wiele jest w niej z maskarady, z qui pro quo. Popatrzmy na to pomagając sobie niedawnym esejem Adama Michnika, także o kolorach, którego pointą jest pochwała szarości (,,Szare jest piękne'', Gazeta Wyborcza 4-5 stycznia 1997.

Słownik kolorów

U Michnika występują trzy kolory, rozważane w relacji do porządku demokratycznego oraz do stanu Europy środkowej po upadku komunizmu. Są to: czerwony, czarny i biały. Oto, kolejno, ich definicje.

Dla SOCJALISTY sprawą centralną będzie nadanie ludzkiej twarzy drapieżnym nierzadko regułom gospodarki rynkowej i obrona interesów najuboższych, a także laicki charakter państwa oraz tolerancja wobec innych wyznań i narodowości. KONSERWATYSTA będzie przywracał ciągłość symboliki narodowej, walczył o chrześcijański kształt konstytucji i instytucji państwa, będzie ostrzegał przed zagrożeniem płynącym ze strony liberalizmu i relatywizmu, będzie żądał twardych rozliczeń z ludźmi dawnego reżimu. LIBERAŁ zaś powie: najpierw gospodarka, wzrost produktu krajowego, czytelne prawa rynku, stabilny system podatkowy, prywatyzacja, wymienialna waluta. Będzie ostrożnym obrońcą idei państwa wobec roszczeń Kościoła, tolerancji dla mniejszości narodowych i sąsiadów, spokojnego rozumienia różnorodnych wyobrażeń zbiorowych na temat przeszłości.
Patrząc z liberalnego punktu widzenia na te definicje Adama Michnika, trzeba się cieszyć, że w sposób tak wyważony, bez deprecjonowania którejkolwiek ze stron, zostały scharakteryzowane, jasno i zwięźle, główne nurty polityczne w dzisiejszej Polsce. Jeśli ostatni punkt definicji liberała sparafrazować zamieniając słowo ,,przeszłość'' na ,,przyszłość'', to w cytowanym tekście mamy wzorzec spokojnego rozumienia różnorodnych wyobrażeń zbiorowych na temat przyszłości.

Podejmiemy tu wątek spokoju liberała, ponieważ prowadzi on dalej w filozofię koloru białego; pomoże on też zrozumieć źródła niepokoju w Kabarecie Olgi Lipińskiej. Ów spokój owocuje płodnym dialogiem (jak to ilustrował komentowany przez nas w grudniu felieton bpa Józefa Życińskiego.) A jego źródła biją z pewnej wiary, - z wizji samorzutnego rozwoju dotyczącej nie tylko świata społecznego lecz i kosmicznego uniwersum.

W wymiarze kosmicznym dokonuje się on bez ludzkiej woli i świadomości. W wymiarze społecznym działa jako niewidzialna ręka opiewana przez Adama Smitha. Sukces ludzkich działań zależy od tego, na ile zrozumiemy jej działania i zgramy z nią nasze. U samych więc korzeni liberalizmu jest myślenie kategoriami ewolucji i aktywnego w niej udziału człowieka.

W tym jest uzasadnienie liberalnego sprzeciwu wobec rewolucji jak i wobec ideologii konserwatywnej (jeśli przez tę drugą rozumieć restauracjonizm lub apologię stanu zastanego). Rewolucja jest irracjonalna woluntarystyczna, nie licząca się z logiką ewolucji. Konserwatyzm zaś, wobec ewolucji nieufny, nie umie w nią włączyć potencjału sił ludzkich. Przykładem - konserwatywne opory wobec rozwoju techniki, który jest przecież, w ludzkim wydaniu, dalszym ciągiem ewolucji kosmicznej. Próby zgrania ludzkich poczynań z działaniem ,,niewidzialnej ręki'' są tym co Karl Popper nazwał INŻYNIERIĄ STOPNIOWEJ PRZEBUDOWY (piecemeal engineering). Stanowi ona aksjomat liberalizmu.

Z tego aksjomatu biorą się pozostałe punkty myślenia liberalnego wyliczone przez Adama Michnika. Jeśli liberał powiada ,,gospodarka przede wszystkim'', to nie z powodu wyznawania jakiegoś materializmu, ale dzięki rozumieniu tego ewolucyjnego sprzężenia: inwestując intelekt w gospodarkę stwarzamy warunki dla dalszego rozwoju intelektu. Jeśli postuluje on tolerancję, to nie tylko ze względów humanitarnych, lecz także dlatego, że wie, jak konieczna dla rozwoju jest różnorodność, z wielu stron niosąca przyczynki do inżynierii przebudowy.

By do końca wykorzystać metaforę bieli, przypomnijmy, że jest ona syntezą wszystkich różnorodnych barw. Stąd ten spokój - by raz jeszcze nawiązać do Michnika - w rozumieniu różnorodnych wyobrażeń zbiorowych o przeszłości i przyszłości.

Skąd niepokój w Kabarecie?

Wyraża się on zwięźle w słowach piosenki jednego z wcześniejszych programów: Przeprze lepsze czy nie przeprze?

Nie ma wątpliwości, co to jest to lepsze. Nie to, co proponują czerwoni. Nie to, co proponują czarni, równie bezwzględni w egzekwowaniu ,,jedynie słusznych'' ,,wartości''. Także nie to, czego można się spodziewać po karierowiczach, perfekcyjnych w sztuce mimikry.

Gdy tak ,,tańcują tłumy mask'', powodów do lęku jest wiele. Jeden to ten, że brak prawdziwych ludzi. Karnawałowa społeczność stroi się w maski, jakie są jej dostępne w repertuarze zbiorowej wyobraźni. A to są rekwizyty z minionych czasów, tych saskich, tych powstańczych, tych z dawnej sielskiej wsi. Ów konserwatyzm manifestowany w karnawałowych pląsach nie daje szans na sprostanie realnemu światu dnia dzisiejszego. Stąd jedna z prognoz, podana na wesoło w konwencji ludowej: Zobaczyta chłopy, będzie rosła wielka puszcza w środku Europy. Efekt niesamowitości, nie łagodzony komizmem lecz jeszcze przezeń wydobywany, kryje się w nakładaniu się masek. To, co w Kabarecie wyraża się obrazem, metaforą, scenicznym qui pro quo (jak scena przemiany czerwonych krawatów w duchowną czerń) tak oto w tonie publicystycznym opisuje Adam Michnik.

Pojawi sie nowa populistyczna ideologia, która wciąż nie ma swojej nazwy. Będzie w niej trochę z faszyzmu i trochę z komunizmu; trochę egalitaryzmu i trochę klerykalizmu. Będzie tym sloganom towarzyszyć radykalna krytyka ducha Oświecenia i twardy język moralnego absolutyzmu.
Znakomity jest to opis, a w braku nazwy przychodzi mu w sukurs obraz i nastrój z Kabaretu Olgi Lipińskiej. Budzi on świadomość, którą właśnie z braku słownika trudno jest wywołać językiem dyskursywnym.

Takie niepokoje nie są w sprzeczności ze spokojem liberała. Wie on, że ludzkie wspóldziałanie z Planem Ewolucyjnym wymaga ostrego widzenia zagrożeń. Niepokój, obawa, nie jest dlań stanem lęku przed fatum, ale środkiem mobilizacji sił. Ufa on, że przeprze lepsze, ale aby to się stało, trzeba stawiać takie dramatyczne pytania. Co też Kabaret Olgi Lipińskiej czyni tak zabawnie i z taką maestrią, iż zaczyna się wierzyć, że przeprze.

Do początku strony