VII ZJAZD FILOZOFICZNY CALCULEMUS Strona Główna Panelu


Algorytmizm fizykalny a nowoczesny empiryzm

Tradycyjny program empiryzmu, o którym piszą podręczniki historii i encyklopedie, jest coraz mniej obecny w aktualnej filozofii nauki. Są po temu conajmniej dwa powody.

Po pierwsze, dzięki kolosalnym sukcesom empiryzm jest powszechnie akceptowany, nie ma więc potrzeby wyróżniania go osobnym -izmem. Po drugie, jest to program, który poniósł porażkę i nie ma już dziś chętnych, żeby się pod nim podpisywać.

Oczywiście, każde z tych stwierdzeń dotyczy innego poglądu, ale że jeden i drugi nazywany jest empiryzmem, różnica między nimi, choć tak dramatyczna, zaciera się w świadomości osób posługujących się w obu przypadkach tym samym terminem. I tak, zdarza się, że na pytanie, czy jest empirystą, rozmówca potwierdza to bez wahania. Na pytanie, czy w naukach empirycznych występują przesłanki wzięte z matematyki, ten sam rozmówca odpowiada też twierdząco, ale kolejne pytanie, czy matematyka jest wobec tego nauką empiryczną, okazuje się już kłopotliwe. Jeśli nie jest ona empiryczna lecz aprioryczna, a dostarczałaby przesłanek teoriom empirycznym, musiałby w nich wystąpić element aprioryczny, a to dla empirysty jest herezją.

Przeciw tej diagnozie o zanikaniu programu empiryzmu może ktoś wysunąć okoliczność, że atrybutem wysokiej aktualności cieszą się takie prace jak P.K.Feyerabenda "How to Be a Good Empiricist" (1963). W pytaniu tym jednak nie chodzi o to, jak być wiernym jakiejś ortodoksji filozoficznej występującej pod hasłem empiryzmu, lecz o to, jak dobrze uprawiać nauki empiryczne. Bierze się więc ono z tego niekwestionowalnego sukcesu opcji empirystycznej, branej w jednym znaczeniu, który polega na tym, że nie istnieje dla niej opcja konkurencyjna. Nie jest to sprzeczne z poglądem, że w innym znaczeniu opcja o tej nazwie jest przegrana.

Zastanowienie, jak z tego się wyplątać, odkładam do drugiej części szkicu, Pora bowiem wprowadzić na scenę nową postać empiryzmu, wolną od rzeczonych uwikłań. Określam tę postać mianem algorytmizmu fizykalnego.

Termin "algorytmizm" został wprowadzony przez Hao Wanga (1993) na oznaczenie poglądu, że myślenie polega na obliczeniach i że stany świadome powstają w wyniku realizacji odpowiednich procesów obliczeniowych. Pogląd ten w znanej klasyfikacji Penrose'a, dotyczącej różnych koncepcji sztucznej inteligencji, oznaczony jest jako A. Bywa też stosowane doń, także przez Penrose'a jak i przez jego polemistów, określenie "komputacjonizm".

Gdy Hao Wang mówi, że myślenie polega na obliczeniach, ma na uwadze myślenie będące rozwiązywaniem problemów (inne nie znajduje się w polu uwagi informatyki). W myśl tego poglądu, każde rozwiązywanie problemów jest postępowaniem algorytmicznym. Nie czyni się tu wyjątku dla myślenia intuicyjnego, niesformalizowanego itd. W szczególności, uznanie prawdziwości takich wyrażeń jak zdanie gödlowskie, choć nie prowadzi doń algorytm w obrębie tej arytmetyki, o której mówi się w danym zdaniu (że jest w niej niedowodliwe), też musi być wynikiem jakiegoś algorytmu, mającego implementację w ludzkim mózgu. Mamy tu więc do czynienia ze swoistym redukcjonizmem -- mianowicie, postulatem redukcji procesów myślowych, czy to świadomych czy nieświadomych do procedur algorytmicznych.

Gdzie tu jest zapowiedziany w tytule fizykalizm? Bierze się on stąd, że algorytm jest czymś, co po zapisaniu w odpowiednim języku steruje działaniem układu fizycznego. Jest to więc pewien program, analogiczny do programów komputerowych. Realizacja programu polega na przekształcaniu symboli, symbole zaś są obiektami fizycznymi lub stanami takich obiektów.

Ale uznanie tych oczywistości jeszcze nie czyni człowieka fizykalistą. Można wszak uważać, że algorytm jest obiektem abstrakcyjnym z dziedziny matematycznej, jak liczby, zbiory czy funkcje. Kto tak uważa, podpisuje się pod platonizmem. Platonista chętnie przyznaje, że abstrakcyjne obiekty zwane algorytmami kształtują rzeczywistość fizyczną; mieści się to wszak w samym jądrze nauki Platona o oddziaływaniu idei na świat podpadający pod zmysły.

Tak więc algorytmizm może mieć odmianę platońską. Może też mieć odmianę antyplatońską, a ta polega po prostu na zaprzeczeniu jakoby istniały algorytmy jako obiekty abstrakcyjne; obiekty, które mogą ale nie muszą dostępować wcieleń w postaci implementacji programów. Czym będzie wtedy algorytm? Będzie określoną konfiguracją elementów fizycznych.

Termin ,,konfiguracja'' dobrze oddaje istotę sprawy. Dogodną i sugestywną ilustracją może tu być mechanizm pozytywki. Dogodną dlatego, że podczas gdy np.\ konfiguracje elektronów w kostce krzemu są całkowicie niedostępne dla obserwacji wzrokowej, w pozytywce mamy jak na dłoni dostrzegalny związek między konfiguracją strun wraz z wypustkami na obracającym się walcu (zapis analogowy) oraz konfiguracją dźwięków w wykonywanym utworze. Konfiguracja strun i wypustek to nie jest wprawdzie algorytm, ale wiemy, że ten zapis analogowy można oddać za pomocą cyfowego, a w cyfrowym wystąpi konfiguracja stanów elektrycznych odpowiadających zerom i jedynkom. Tę drugą obserwować wzrokiem jest raczej trudno, ale fakt wiernej konwersji z owej widzialnej postaci analogowej na cyfrową pozwala uprzytomnić, że pozostajemy w sferze konfiguracji fizycznych.

Tak dochodzimy do drugiego etapu redukcji. Po redukcji myślenia do algorytmów następuje redukcja algorytmów do konfiguracji fizycznych. Dzięki temu wszystko, łącznie z myślą i ze światem matematycznym staje się w zasadzie (gdy tylko mamy odpowiednie przyrządy) dostępne dla obserwacji zmysłowej. Jeśli jakiś pogląd zasługuje na miano empiryzmu, to niewątpliwie zasługuje taki jak ten. I byłby to empiryzm nowoczesny, powiązany z aktualnym stanem nauki i techniki.

Algorytmizm fizykalny (nawet gdy nie posługuje się tym określeniem dla wyrażenia swej tożsamości) istnieje wyraziście we współczesnej myśli naukowej i filozoficznej. Pod mianem algorytmizmu lub komputacjonizmu występuje on explicite, a fizykalizm, jeśli nie jest deklarowany wprost, wyraża się w odrzuceniu mentalizmu i platonizmu; gdy nie ma świadomości i nie ma przedmiotów abstrakcyjnych, na placu pozostaje tylko świat fizyczny. A ten podpada pod zmysły. Wszystko zatem podpada pod zmysły. Czy nie jest to wystarczające credo empiryzmu?

* * *

Wracam do uczynionego na wstępie spostrzeżenia, jak utracił dziś rację bytu empiryzm znany nam z tradycji. Rozsupłanie ukazanego tam splotu wymaga odróżnienia dwóch tradycyjnych empiryzmów. Nazwijmy jeden z nich praktycznym, a drugi filozoficznym.

Empiryzm praktyczny też nie był pozbawiony inspiracji filozoficznej, ale nie ona była na pierwszym planie. Pierwszoplanowa była metoda badawcza polegająca na stosowaniu obserwacji i pomiaru. Pomiar, zapewniając określenia ilościowe, pozwala na powiązanie rachunkowe hipotez z obserwacjami, co czyni hipotezy podatnymi na falsyfikację czyli sprawdzalnymi.

Do pionierów tak pojętego empiryzmu należy, oczywiście, Galileusz. Tacy jak on musieli iść pod prąd wiekowym nawykm wyjaśniania świata przez działania specjalnych sił wywołujących dany rodzaj zjawisk: cieplik powodujący ciepło, siła witalna -- życie, moc czarcia -- zbrodnie czy szaleństwa itd. Łacina filozoficzna miała na to słowo "virtus", które pojawia się w Molierowskiej satyrze na ówczesnych uczonych, ubranej w żartobliwe makaronizmy: "quare opium facit usypiare? Quia est in eo virtus usypiativa."

Istotnie, choć trudno w to dziś uwierzyć, ten rodzaj wyjaśnień wystarczał ludziom, także uczonym, w epoce przed-empirystycznej. Dziś staramy się poznać skład chemiczny opium i prawa fizjologiczne organizmu, żeby zrozumieć, w jaki sposób ten skład fizyczny wywołuje w organizmie senność, ale takie metody były obce ogółowi ludzi w czasach Moliera.

Ten praktyczny empiryzm, określający metodę badań, odniósł pełny sukces i jest powszechnie akceptowany. Określenie więc "empirysta" nie nadaje się do odróżniania między różnymi opcjami, skoro innych opcji nie ma. Także racjonalista będzie w tym sensie zwolennikiem empiryzmu, a nie jego przeciwnikiem.

A teraz o drugiej odmianie. Empiryzm filozoficzny miał niezmiernie długi żywot. Trudno go było zakwestionować, bo nie bardzo było wiadomo, o co w nim chodzi. Wszystkich empirystów miała łączyć maksyma "nie ma niczego w umyśle, czego by wpierw nie było w zmysłach", ale nikt z tych co ją wyznawali nie kwestionował choćby pojęć Euklidesa, takich jak punkt (to, co nie ma części) czy linia (długość bez szerokości). A jeśli nie kwestionował, powinien był zdać sprawę, jaka droga wiedzie do tych pojęć od zmysłów. Być może chodziłoby o genezę psychologiczną: że najpierw widzimy (mamy w zmyśle) prosty kij, a potem w wyobraźni ujmujemy mu szerokości, aż nie zostanie z tej szerokości nic. Ale takie ćwiczenia wyobraźni nie mają znaczenia w dowodzeniu twierdzeń geometrycznych; nie jest to więc problematyka metodologiczna. Wymienia się wśród empirystów Arystotelesa i Tomasza z Akwinu, ale trudno odgadnąć, jakie dane zmysłowe mogłyby uzasadnić np.\ kluczowe dla tomizmu odróżnienie istoty i istnienia.

Jest historyczną zasługą Koła Wiedeńskiego sformułowanie na tyle precyzyjne tezy empiryzmu, że stała się ona podatna na krytykę. Za odpowiednik zmysłów przyjęto zdania obserwacyjne (rejestrujące bezpośrednie dane zmysłowe w formie logicznej zdań atomowych), a za odpowiednik umysłu -- zdania zawierające pojęcia teoretyczne. Teraz dało się badać relacje logiczne między tymi członami. Okazało się, że zdania obserwacyjne nie nadają się na przesłanki teoretycznych ani według logiki predykatów ani według logicznej teorii prawdopodobieństwa.

I jeszcze jeden wynik negatywny zawdzięczamy połączeniu w Kole Wiedeńskim logicznej precyzji z empirystycznym radykalizmem. Nie do pogodzenia z empiryzmem jest włączanie prawd matematycznych do teorii empirycznej; chyba, że te prawdy uda się wyprowadzić z danych zmysłowych. To jednak, choć mogło się wydawać nie pozbawione szans w czasach Johna Stuarta Milla, nie zapowiadało się na sukces, gdy już zaistniała teoria mnogości z jej nieskończoną galaktyką zbiorów nieskończonych.

Koło obrało więc kierunek wskazany przez Hume'a: matematyka nie jest zbiorem zdań prawdziwych, co pozwala uniknąć pytania o jej związek z doświadczeniem, lecz jest zbiorem reguł przekształcania zdań fizyki (do której by się redukowały inne nauki). Taka eliminacja pojęcia prawdy wymagała reformy filozofii matematyki. Trzeba było wskazać inną niż prawdziwość, a równie uniwersalną podstawę odróżniania, które zdania zasługują na przyjęcie jako tezy teorii matematycznej, a które a nie. Za takie kryterium uznano dowodliwość. Klasa przeto zdań dowodliwych miała się w matematyce pokrywać z tą klasą, którą w filozofii nie-empirystycznej stanowiły zdania matematyczne prawdziwe. Ta wskrzeszona koncepcja Hume'a niedługo się cieszyła powtórnym życiem. Położyły jej kres odkrycia Gödla i Tarskiego.

Tak więc neopozytywistyczna prób sprecyzowania programu empiryzmu poniosła fiasko. Otwiera się jednak, jak starałem sie wyżej naszkicować, inna możliwość -- utożsamić empiryzm z fizykalnym algorytmizmem. Nie jest ważna nazwa, ważne jest to, że racjonalizm, z właściwą mu wiarą w rozum i istnienie prawd rozumowych, zyskuje poważnego oponenta, który z nowymi treściami wpisuje się w spór o istnienie rozumu, Mniej ważne jest, jakiego proponuje sie następcę na tron opróżniony przez rozum, czy bedą to zmysły czy automaty. Ważne jest, czy rozum utrzyma swą pozycję, czy też zostanie ostatecznie zdetronizowany.

Autor tych rozważań należy do gwardii obrońców rozumu, zależy mu więc na tym, żeby przeciwnicy byli jak najmocniejsi. Im mocniejszych racjonalizm zmoże, tym mocniejsze będzie potwierdzenie jego racji.

Do początku strony