Do spisu treści nr 2'97
Caeterum censeo
siła państwa zależy od siły nauki
Przysłowiowe caeterum censeo (a zresztą, uważam, że ...) wygłaszamy dla podkreślenia, że doniosłość głoszonego przez nas poglądu zasługuje na uporczywe powtarzanie. Zwrot ten pochodzi od Katona Starszego (234-139 przed Chr.), który był tak zażartym wrogiem Kartaginy, że każde przemówienie w senacie, niezależnie od tematu, kończył sentencją: ,,a zresztą uważam, że Kartagina musi być zburzona'' - caeterum censeo Carthaginem delendam esse. Z równą uporczywością będzie w Kurierze powtarzane, że siła państwa zależy od siły nauki. Poprzedni szkic cyklu dotyczy tego, jak niemieccy uczeni stawali się twórcami polityki naukowej swego państwa.
Czy polityka naukowa jest sprawą dla polityków?
Żyli raz sobie Paweł i Gaweł. Natura poskąpiła im rozumu, ale nie poskąpiła
ferworu polemicznego. Spierali się więc dzień w dzień, raz o to, raz o
tamto. Paweł zawsze uważał, że trzeba pozwalać sprawom, by szły swoim torem,
zaś zapalczywy Gaweł sądził, iż powinno się nieustannie interweniować, jeśli
nie ma wszystko iść krzywo.
Na przykład, jednego dnia poszło o jazdę konno. Paweł twierdził, że koń
to mądre zwierzę, samo zna kierunek i tempo, wystarczy więc siąść nań i
pozwolić mu się nieść. Gaweł zaś perorował, że przeciwnie, jest to zwierzyna
głupia i trzeba bez chwili wytchnienia kierować nią cuglami i pobudzać
ostrogą.
Albo, innego dnia, spierali się o ogrodnictwo. Paweł głosił, że z sadem
- jak z lasem. Sam, bez człowieka, wyrośnie najlepiej i będzie niósł owoce,
byle nie przeszkadzać. Gaweł zaś, który miał kawałek ogrodu, nie tylko był
przeciwnego zdania, ale czynnie swym zachowaniem to zdanie wspierał.
Grządki podlewał nawet w deszcz, chuchał na bratki, by było im cieplej,
a małą jabłonkę ciągnął za wierzchołek, by szybciej rosła.
Oto jest spór pseudoliberała toczony z marksistą, który najpierw odniesiemy do szerszgo tła
gopodarki, by się potem skoncentrować na jego związku z polityką naukową. W
pewnym sensie ci dwaj panowie są sobie bliscy. Jednako ignorują problem
relacji między prawami natury i działalnością człowieka, Tyle, że gdy idzie
o prawa natury rządzące gospodarką (określane jako niewidzialna
ręka), to pseudoliberał zdaje się na te prawa bez reszty i nic nie widzi do
robienia dla państwa, podczas gdy marksista istnieniu ich zaprzecza i
wszystko powierza woli państwa, w które się wciela Partia Klasy Robotniczej.
Choć tak przeciwstawne, postawy te po równi prowadzą do tego, że nie da
się sformułować pytania o stosunek ludzkich działań do praw natury
rządzących ŻYCIEM, w tym życiem gospodarczym (bo wedle jednych praw takich
nie ma, a wedle drugich załatwiają one wszystko). Postawienie pytania to
warunek konieczny odpowiedzi. Trzeba jej szukać gdzieś w zdolności materii
do samoorganizacji, której teoria jest związana z
teorią chaosu - z
uwzględnieniem w tej dziedzinie czynnika ludzkich świadomych działań.
Postępowanie Gawła jako ogrodnika nie odbiega od praktyki partii
radzieckiej, choćby w odniesieniu do ogrodnictwa. Nadaje się na anegdotę,
ale pochodzi z relacji naocznych świadków, jak to kołchoz gdzieś na Litwie
dostawał z Moskwy, z Centralnego Urzędu Planowania (który z kolei podlegał
Biuru Politycznemu) szczegółowe dyrektywy, którego dnia kalendarzowego
należy sadzić pomidory.
Na przeciwnym biegunie jest hasło zerowej obecności państwa w
gospodarce, a także program całkowitej nieobecności państwa w badaniach
naukowych, nawet wtedy, gdyby szło o ich wykorzystanie dla bezpieczeństwa
państwa. Jest to temat obecnego eseju, ale żeby mu podołać, potrzebujemy
szerszego kontekstu.
Uzupełnijmy problem prof. Guzka spostrzeżeniem, że destrukcyjne skutki
etatyzmu są po części niezależne od ideologii, jak to diagnozowal Milton Friedman
[szukaj w jego tekście
frazy ,,military juntas''], ale tylko po części. Najbardziej tępy rząd
wojskowych nie potrafi tak zniszczyć gospodarki, jak to potrafi ,,jedynie
naukowa'' ekonomia polityczna socjalizmu (można o tym poczytać np. u T.G.
Asha na stronach opisujących gospodarkę NRD w jego książce ,,W imieniu
Europy'', Londyn 1996, wyd. Aneks).
Ma to parę powodów. Między innymi ten, że generał, czy nawet kapral,
nie ma ambicji rozstrzygania problemów filozoficznych i naukowych.
Politbiuro natomiast decydowało nie tylko o tym, że ,,Boga niet'', lecz
także w sprawach teorii względności (,,reakcyjna teoria czwartego wymiaru
wyrzucona na śmietnik historii''), w sprawach genetyki (o Łysence śpiewali
pochwalnie konsomolcy, że nie daje ich ,,duraczyć'' genetykom
imperialistycznym), w sprawach językoznawstwa (słynna praca Stalina o
błędach lingwisty tow. Marra). Jak ideologiczny dyktat w nauce osłabiał ZSRR
wspomina np. studium G.Simona o przyczynach
upadku ZSRR (por.
odc. ,,Delegitimation of the Soviet System'').
Ingerencja partyjnej ideologii w naukę osłabiała ZSRR. Np. walka z logiką
matematyczną toczona w imię tzw. logiki dialektycznej znacznie opóźniła
rozwój informatyki, a negatywny stosunek do teorii względności zwolnił
rozwój fizyki atomowej.
Nie trzeba jednak mylić ingerencji ideologii w naukę z ingerencją państwa.
Gdy dla potrzeb miltarnych informatyka i nowa fizyka okazały się niezbędne,
przywódcy sowieccy dali sobie spokój ze skrupułami ideologicznymi i
zaangażowali w badania gigantyczne środki. Skutki były zauważalne:
doścignięcie USA w produkcji bomby jądrowej, a nawet przejściowe prowadzenie
w programie kosmicznym. Ostateczny bilans nauki w ZSRR nie mógł dorównać
amerykańskiemu, przy tak słabym zapleczu cywilizacyjnym i absurdalnej
gospodarce, ale nakłady państowe nie pozostały bez znaczących skutków.
Przypominanie takich rzeczy może się wydać wyważaniem otwartych drzwi,
czyli jawnym truizmem. Przecież wie nawet słaby uczeń, że amerykański
projekt bomby atomowej, że budowa pierwszych maszyn cyfrowych w Anglii i
USA, że eksploracja Kosmosu, były to wszystko kolosalne przedsięwzięcia
państwowe, o których marzyć by nie mogła jakaś oddolna korporacja uczonych
czy nawet wielki biznes.
No więc, mamy oczywistość co do konieczności państwowych projektów
badań naukowych i państwowych pieniędzy na ich realizację. Z niej wynika,
uzyskując także znamię truizmu, odpowiedź twierdząca na tytułowe
pytanie. Brzmi ona: istotnie, polityka naukowa jest
sprawą dla polityków tak samo jak dla naukowców (co do wkładu
właściwego uczonym, zob. poprzedni odcinek
ceterum censeo).
Niestety, nie wydaje, żeby to było truizmem w Polsce. Owszem, jest nim
w Niemczech, Anglii, Francji, USA i w paru innych miejscach (por. podane w
tym numerze odniesienia do badań w Los Alamos oraz do projektu NATO dotyczącego Internetu ). Nie ma jednak wzmianki o
polityce naukowej ani w projekcie polskiej konstytucji (choć znalazł się tam
taki detal, że studia powinny być bezpłatne), ani w projektach rządowych,
ani w programie choćby jednej partii politycznej, nawet
takiej partii intelektualistów, jaką jest Unia Wolności.
Gdy się porówna doniosłość istnienia polityki naukowej ze skalą jej
ignorowania i zaniedbań, którymi grzeszą współcześni sarmaci, to ręce same
składają się do modlitwy. Oby Opatrzność zechciała nam zesłać nowego Piotra
Skargę, który by przemówił do sumień polityków, naukowców i całego narodu.
Jeśli się taki nie pojawi, to spełnią się słowa innego proroka (a raczej
prorokini) -
,,zobaczyta chłopy, będzie rosła wielka puszcza w środku
Europy''.
Przyda się do tego celu polemika Mariana Guzka z
Leszkiem Balcerowiczem na łamach ,,Wprost'' (nr 6 z 9 lutego 1997, s.42) pt.
Fałszywy bilans. Autor słusznie się dziwi, że prof. Balcerowicz (w
nrze 3 ,,Wprost'') nic nie wspomina o roli partii komunistycznej i jej
ideologii w psuciu gospodarki, całą winą obarczając ,,wszechobejmującą rękę
państwa''.
To prawda, że np. polskim matematykom udało się
stworzyć w latach międzywojennych płodną szkołę naukową przy minimalnych
nakładach państwowych (na etaty profesorskie, kredę do tablicy itp.),
ale dotyczyło to matematyki, a nie badań eksperymentalnych i to w okresie,
gdy do jej uprawiania wystarczał ołówek i kartka papieru; dziś już trzeba
pokaźnej mocy komputerów.
Godne jest uwagi, że komputery w USA i Anglii powstały dzięki koncentracji
środków motywowanej celami militarnymi podczas drugiej wojny światowej. Np.
w Wielkiej Brytanii komputery wyłoniły się jako kontynuacja badań
kryptograficznych Alana Turinga, do których pierwszym impulsem była -
przypomnijmy - akcja polskiego wywiadu pod
kryptonimem ,,Enigma''.
Natomiast w Niemczech hitlerowskich wybitny pionier informatyki Konrad Zuse
nie miał pieniędzy np. na lampy próżniowe (jego maszyny pracowały na
przekaźnikach magnetycznych), toteż Niemcy przegrali ten wyścig z
Amerykanami. Hitler miał powiedzieć (jak głosi pewien przekaz) do Alberta
Speera, że do wygrania wojny trzeba mu bohaterstwa żołnierzy, a nie jakichś
liczydeł.
Co do Unii Wolności, to nasuwa się
supozycja jeszcze bardziej niepokojąca. Mianowicie, że sprawa polityki
naukowej państwa jest przez nią pomijana świadomie - jako nie dająca się
[rzekomo] pogodzić z ideą liberalizmu (coś jakby postawa Pawła z naszej
powiastki). Tak przedstawiciel ,,Kuriera Politycznego'' odebrał poglądy
Przewodniczącego UW wyrażone w rozmowie o ewentualnym wykorzystaniu
,,Kuriera'' jako forum Unii Wolności. Tę interpretację trzeba traktować z
rezerwą; być może, zaszło jakieś nieporozumienie. Toteż warto ją tu sformułować z
należytym znakiem zapytania, by stworzyć sposobność do wyjaśnienia tak
ważnej sprawy.
Niech posłuży do tego następujący zbiór pytań,
jakby ankieta adresowana do środowisk politycznych i akademickich.
Odpowiedź na ostatnie pytanie nie da się zawrzeć w jednym czy paru zdaniach.
To sprawa wielkiego projektu legislacyjnego i organizacyjnego. Należało
jednak umieścić to pytanie, by wydobyć wagę problemu.
(a) stwarza ramy prawne dla efektywnego
uprawiania nauki,
(b) określa strategiczne dla gospodarki i
bezpieczeństwa państwa działy badań z uwzględnieniem współpracy i konkurencji
międzynarodowej,
(c) zapewnia środki na realizację badań strategicznych oraz na
infrastrukturę dla całej nauki, np.
telekomunikacyjną,
jak dotacje z budżetu, regulacje prawne sprzyjające inicjatywom nie-rządowym
itp.
(d) buduje system współdziałania między władzą polityczną, środowiskiem
naukowym i sferą gospodarczą.
URL - http://www.pip.com.pl/kp-uw/